czy gdybym w tym momencie kontynuowała to opowiadanie to jest tu jeszcze ktoś kto by to czytał? wiem, że pewnie nie pamiętacie nawet co się działo, ale może moglibyście przeczytać jeszcze raz, to tylko 6 krótkich rozdziałów :(
jeśli możecie to skomentujcie... :(
Who You Are
sobota, 14 lutego 2015
wtorek, 18 listopada 2014
Przepraszam
Przepraszam, że was zawiodłam.
Po prostu nie daję sobie rady z życiem.
Nie miałam czasu i chęci na pisanie.
Tak dużo się działo...
Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś kto czeka na kolejną część tego opowiadania...
Jeśli nie, to zrozumiem i po prostu nie będę już dalej pisać :')
Jeśli czekasz na kolejny rozdział - skomentuj, chcę wiedzieć czy ktoś tu jeszcze został
Jeszcze raz przepraszam.
Po prostu nie daję sobie rady z życiem.
Nie miałam czasu i chęci na pisanie.
Tak dużo się działo...
Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś kto czeka na kolejną część tego opowiadania...
Jeśli nie, to zrozumiem i po prostu nie będę już dalej pisać :')
Jeśli czekasz na kolejny rozdział - skomentuj, chcę wiedzieć czy ktoś tu jeszcze został
Jeszcze raz przepraszam.
poniedziałek, 10 listopada 2014
Informacja
Zastanawiam się czy nie przenieść się z tym opowiadaniem na wattpada, wtedy dodawałabym bardzo krótkie rozdziały ale o wiele częściej....
Druga opcja jest taka,że zostanę przy blogu i będę pisać dłuższe rozdziały ale dodawać je w dluzszych odstępach (nie potrafie okreslic ile dni by to było ale na pewno niekrócej niz tydzien)
Mam nadzieję, że chodź parę osób nie zignoruje tego posta i pomoże mi podjąć decyzję....
Druga opcja jest taka,że zostanę przy blogu i będę pisać dłuższe rozdziały ale dodawać je w dluzszych odstępach (nie potrafie okreslic ile dni by to było ale na pewno niekrócej niz tydzien)
Mam nadzieję, że chodź parę osób nie zignoruje tego posta i pomoże mi podjąć decyzję....
środa, 5 listopada 2014
Rozdział 6
-Gdzie
mieszkasz? - Chłopak przerywa nieprzyjemną ciszę. Jednak wcale nie
jestem zadowolona z tego powodu. Czy on naprawdę myśli, że podam
mu swój adres? Ja go nie znam. Nie wydaje się być dobrą osobą i
nie mam zamiaru się z nim zadawać. To byłaby skrajna
nieodpowiedzialność mówić mu gdzie mieszkam.
-Co
cię to obchodzi? - Mówię od niechcenia.
-Miałem
zamiar cię odwieźć do domu. - Moja mina musi wyglądać
przynajmniej dziwnie.
Zdziwienie jakie teraz mnie czuję jest nie do opisania. Niemożliwe,
by chciał mnie odwieźć do domu. Nawet jeśli ma taki zamiar, to
potem będzie mnie nachodził.
-Jeśli
faktycznie tak jest to mnie tu wysadź. - Właściwie to nie mam
pojęcia gdzie aktualnie jesteśmy ale mam pieniądze więc w razie
czego wezwę taksówkę. Wolę wracać taksówką lub komunikacją
miejską niż z Harrym.
-Jesteśmy
na obrzeżach miasta.
-Co
z tego? - Burczę.
-Będziesz
miała daleko do domu.
-Skoro
nie wiesz gdzie mieszkam, to skąd możesz wiedzieć czy będę miała
daleko? - Prycham.
-Tak
myślę.
-To
przestań się nad tym zastanawiać i się ode mnie odwal do cholery!
- Harrego chyba denerwuje mój ton głosu, bo przyspiesza. Strasznie
boję się dużej prędkości.
-Kurwa,
co ty robisz?! - Staram się by w moim głosie nie był odczuwalny
strach ale to trudne, szczególnie w takiej sytuacji. Patrzę nerwowo
w stronę chłopaka, na jego twarzy widnieje chamski uśmieszek. Nie
dobrze. Ja tu umieram z przerażenia a go to bawi.
-Zwolnij
debilu! - Krzyczę. Licznik wskazuje ponad sto kilometrów na
godzinę, a my nie jesteśmy na autostradzie tylko na jakiejś małej
drodze, gdzie dwa samochody się nie miną. Jeśli ktoś by teraz
jechał z naprzeciwka, zderzenie byłoby nieuniknione. Jak można być
tak nieodpowiedzialnym?
-Zabijesz
nas idioto!
- Moje krzyki są na marne, ponieważ chłopak nic sobie z tego nie
robi. -Błagam Harry! - To co robię jest żałosne ale jeśli on
nadal będzie przyspieszał to ja zejdę na zawał.
-Błagasz?
- Słyszę jego chichot, który jest niezmiernie irytujący. Odwracam
głowę w jego stronę i spotykam rozbawione spojrzenie chłopaka. Co
go tak śmieszy?
-Możesz
zwolnić?! - Mówię równie przestraszona co wkurzona.
-Jeśli
przestaniesz mnie wyzywać i normalnie poprosisz...
-Proszę!
- Nawet nie daję mu dokończyć. Jestem zbyt przerażona tym co może
się wydarzyć jeśli chłopak nie zwolni. Po chwili pojazd zaczyna
jechać z normalną prędkością.
-Nienawidzę
jak ktoś mi się sprzeciwia. - Do moich uszu dochodzi mocny,
zachrypnięty głos, który przyprawia mnie o gęsią skórkę.
-To
masz problem, bo ja ci nigdy nie ulegnę.
-Zobaczymy.
- Z moich ust wydostaje się niekontrolowany chichot.
-Nie
masz na co liczyć. - Nie mogę nic poradzić na to, że jego
zachowanie mnie śmieszy. Zachowuje się jak pięciolatek, któremu
ktoś zabrał zabawkę i jest obrażony na cały świat. Do tego
wszystkiego jest zbyt pewny siebie, kiedyś go to zgubi.
-Jeszcze
będziesz krzyczeć moje imię. - Nie wierzę, że to powiedział.
-Nie
jestem dziwką. - Warczę.
-Nie
nazwałem cię tak.
-Czyli
co miałeś na myśli? - Unoszę głos. Jestem wkurzona. Nienawidzę
gdy faceci traktują kobiety jakby były nic nie warte i jak pokazują
im, że dla nich liczy się tylko seks.
-Po
prostu...
-Co?!
- Wpatruję się intensywnie w jego twarz. Liczę na to, że mój
wzrok wywierci dziurę w niej dziurę. Niestety jest to niemożliwe.
-W
końcu i tak się we mnie zakochasz. - Rozglądam się po
samochodzie, zdenerwowana jego dotychczasowym zachowaniem. Jego słowa
chodzą mi po głowie i tak się we mnie zakochasz, i tak
się we mnie zakochasz STOP
Nigdy się w nim nie zakocham. Nigdy. Nie ma takiej możliwości.
Byłabym nienormalna gdybym zakochała się w osobie takiej jak
Harry. Zresztą ja nie wierzę w prawdziwą miłość. Nawet jeśli
jest przez chwilę, to potem po prostu zamienia się w
przyzwyczajenie. Nie kochamy tej osoby tak jak na początku, po
prostu z nią jesteśmy, bo do tego przywykliśmy.
-Do
końca cię pojebało. - Mruczę po paru minutach.
-Ale
zastanawiałaś się nad tym co powiedziałem. - W jego głosie czuć
satysfakcję.
-Nieprawda
- Odpowiadam zbyt szybko. Czy my właśnie rozmawiamy o tym czy się
w nim zakocham czy nie? To chore.
-Kogo
chcesz oszukać? Mnie czy siebie?
-Nikogo,
możesz przestać być zarozumiałym chujem? Nie jestem jakąś pustą
laską do zaliczenia ale do ciebie to chyba nie dociera. - Chcę być
teraz jak najdalej od Harrego. Mam go serdecznie dość. Nikt nigdy
w tak szybkim czasie nie spowodował, że zaczęłam pałać do niego
tak wielką nienawiścią.
-Jesteś...
- Widzę, że się waha. Niech tylko spróbuje mnie obrazić.
______________________
DEDYKUJĘ TEN ROZDZIAŁ CUDOWNEJ ZUZI :')
Na wstępie chciałam was przeprosić za opóźnienie...
Ale szkoła i rodzina... czasami nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć, mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Starałam się by ten rozdział był choć trochę dłuższy od poprzedniego.
Może i trochę jest, ale jego jakoś jest słaba...
Potem akcja się rozkręci....
A no i przepraszam was za to, że Harry zachowuje się jak jakaś kobieta w ciąży.
Tak jakoś wyszło...
Cieszę się, że pod piątym rozdziałem było aż 30 komentarzy.
Skoro tyle osób skomentowało poprzedni rozdział to myślę, że ten też da radę skomentować podobna ilość ( nie będę wam pisać ile ma być komentarzy, po prostu jak zobaczę, że komentujecie to będę miała motywację by dalej pisać i szybciej dodam kolejny rozdział.)
piątek, 31 października 2014
Rozdział 5
-Jeśli
mi powiesz to może zmienię zdanie ale wątpię byś mogła przebić
moją sytuację.
-Nie
podpuścisz mnie. - Mrożę go spojrzeniem. Próbuję mu dać do
zrozumienia, że nie ma mowy bym mu o czymkolwiek powiedziała ale do
niego to chyba nadal nie dociera. Harry nie odpowiada. Może wreszcie
zrozumie, że nie mam zamiaru nic mu powiedzieć i mnie zostawi.
Dlaczego to na mnie zawsze wszyscy muszą się uwziąć? Dlaczego to
ja mam zawsze takiego pecha? Gdyby mama tu była... ale
jej nie ma, więc przestań o tym myśleć.
Odwracam głowę w stronę szyby i wpatruję się w drzewa, które
mijamy. Nawet nie mam pojęcia gdzie jedziemy. Tak właściwie nie ma
to już dla mnie większego znaczenia. Moje życie nie będzie gorsze
niż jest w tej chwili, jakby się zastanowić to nie mam nic do
stracenia. To nie tak, że zamierzam mu w jakikolwiek sposób ulec.
Po prostu nie mam zamiaru się w tej chwili z nim wykłócać, bo to
i tak jest bezsensu. Harry niczego nie rozumie. Myśli, że tylko on
może mieć prawdziwe problemy a to mi umarła mama i to mnie wszyscy
zostawili gdy ich najbardziej potrzebowałam. Jest cholernym egoistą.
Tak naprawdę w ogóle go nie znam a już go nienawidzę. Mówią by
nie osądzać ludzi zanim ich się dobrze nie pozna ale w tym wypadku
po prostu nie da się inaczej.
-Nie
myśl tak dużo, bo ci głowa wybuchnie. - Oczywiście musiał coś
powiedzieć. Musiał. Nie mógł wytrzymać pięciu minut ciszy,
prawda? Nie dam mu tej satysfakcji, nie odezwę się.
-Nie
chcesz wiedzieć gdzie jedziemy? - Mam to głęboko w dupie. Chcę
tylko wrócić do domu. Czy naprawdę tak wiele wymagam od losu?
-Nienawidzę
jak ktoś mnie ignoruję. - Słyszę, że podnosi głos.
-A
ja nienawidzę egoistów. - Mówię do siebie, jednak na tyle głośno,
że chłopak to słyszy.
-Czyli
uważasz, że jestem egoistą? - Odwracam lekko głowę w bok. Widzę
jak jego twarz przybiera czerwony kolor, a żyłka na jego szyi
zaczyna pulsować. Harry naprawdę bardzo łatwo się denerwuje.
-Tak,
zmusiłeś mnie do tego bym jechała z tobą samochodem, choć nawet
cię nie znam. Ani przez chwilę nie pomyślałeś o tym, że może
mam jakieś inne plany na ten dzień. Uważasz, że twoje problemy są
ważniejsze od moich, choć nawet nie wiesz o co chodzi. Myślisz, że
jak dobrze wyglądasz to wszyscy od razu będą na twoje zawołanie.
Jesteś...
-A
więc uważasz, że jestem przystojny? - Jego ton głosu momentalnie
się zmienia.
-Kurwa,
nie łap mnie za słowa! - Unoszę się.
-Sama
to powiedziałaś. - Na jego twarzy widnieje niewielki uśmiech. On
jest tak zmienny, że nie wiem jak ktokolwiek może z nim
wytrzymywać.
-Chodzi
mi po prostu o to, że według ciebie jesteś najważniejszy. Masz
wszystkich innych w dupie. Myślisz, że każdy zrobi od razu to co
chcesz. Ale wiesz co? W życiu nie zawsze dostajemy to czego chcemy.
- Czuję jak pod moimi powiekami zbierają się łzy. Prawda jest
taka, że nie gadałam z nikim przez bardzo długi czas, nie licząc
paru słów zamienionych z tatą. To naprawdę nie jest takie łatwe,
szczególnie gdy trafia ci się zadufany w sobie debil.
Mrugam
parę razy, nie pozwalając spłynąć łzom. Najgorsze co bym mogła
teraz zrobić to rozpłakać się w jego towarzystwie.
____________________________________
Wybaczcie, że tak późno dodaję ale naprawdę nie miałam wcześniej czasu....
Cieszę się, że coraz więcej osób czyta bloga...
Przepraszam za ten krótki i nudny rozdział, nic się w nim nie dzieję :(
W kolejnym będzie już ciekawiej (tak myślę...)
Kiedy pojawi się kolejny rozdział zależy od was.
15 komentarzy = kolejny rozdział
Jeśli do jutra tyle będzie, to rozdział pojawi się jutro :)
1 osoba = 1 komentarz
Jak pojawia mi się 10 komentarzy w tej samej chwili od anonima to chyba każdy by się domyślił, że to jedna i ta sama osoba (szczególnie, że są to komentarze typu "dalej")
1 osoba = 1 komentarz
Jak pojawia mi się 10 komentarzy w tej samej chwili od anonima to chyba każdy by się domyślił, że to jedna i ta sama osoba (szczególnie, że są to komentarze typu "dalej")
niedziela, 26 października 2014
Rozdział 4
-Jesteś tego pewna? - Mruczy do
mojego ucha, jednocześnie przygryzając jego płatek. Po całym moim
ciele przechodzą ciarki. Nie wiem dlaczego tak na niego reaguję ale
wcale mi się to nie podoba. Nie chcę by ktokolwiek miał nade mną
kontrole.
-Tak, czego byś nie zrobił i
tak ci nie powiem. - Mówię stanowczo. Mam dość tego bipolarnego
dupka. Zachowuje się tak jakby musiał wiedzieć wszystko ale nie,
nie musi, on mnie nawet nie zna.
-Emily, jesteś taka uparta...
-Oh, czyli gdyby osoba, której
w ogóle nie znasz zapytała cię o historie twojego życia to od
razu byś jej wszystko powiedział?
-Tak
myślałam, dlatego się ode mnie odwal. - Mówię po chwili ciszy.
Nagle telefon chłopaka zaczyna dzwonić. On momentalnie mnie puszcza
i zajmuje się wyjmowaniem telefonu z kieszeni. Wykorzystuję ten
moment, odwracam się do niego i wymierzam ręką w jego policzek.
Widać, że się tego nie spodziewał, bo telefon wypada mu z ręki a
jego oczy zmieniają swoją barwę na ciemniejszą. Jest zły. Prawda
jest taka, że sam do tego doprowadził. Więc może być zły tylko
na samego siebie. Nie musiał mnie siłą zatrzymywać i pytać o
moje prywatne sprawy. Zamiast uciekać myślę o zaistniałej
sytuacji i to jest mój największy błąd. Nawet nie wiem kiedy
zielonooki przerzuca mnie przez ramię i zaczyna iść w nieznanym mi
kierunku. To nie może się dobrze skończyć. Uderzam pięściami o
jego plecy ale to nic nie daje.
-Kurwa
puść mnie!
-Żadna
dziewczyna nie będzie mnie bić. - Mówi beznamiętnym tonem, ale
wiem, że w środku się gotuje.
-Zasłużyłeś
na to! - Jeszcze raz uderzam go w bark, tym razem o wiele mocniej.
Jednak nie na tyle mocno, by on to poczuł, widać, że jest silny.
-Oczekujesz
ode mnie informacji, których nie mogę ci podać! Ja nawet nie wiem
jak masz na imię do cholery! - Krzyczę.
-Harry.
- Mówi, gdy dochodzimy do samochodu. Nie ma mowy, nie wsiądę do
samochodu obcego chłopaka. Harry stawia mnie na ziemi. Jednak zanim
zdążam zrobić jakikolwiek krok on unosi mnie jak pannę młodą i
wsadza do pojazdu. Od razu chwytam za klamkę i próbuję otworzyć
drzwi, jednak one są zamknięte przez chłopaka siedzącego obok
mnie. Nawet nie wiem kiedy zdążył obejść samochód i wsiąść
na miejsce kierowcy.
-Wiesz,
że to porwanie? - Syczę. Harry w odpowiedzi tylko wzrusza
ramionami, co mnie niezmiernie irytuje.
-Czego
ty ode mnie chcesz? - Staram się nie myśleć o tym, że jestem
zamknięta w samochodzie z kimś kogo w ogóle nie znam ale naprawdę
to nie jest łatwe.
-Starałem
się być dla ciebie miły...
-Coś
ci nie wyszło, mili ludzie nie wpychają innych siłą do samochodu.
-Nie
dałaś mi wyboru.
-Czyli
to moja wina?
-Tak.
Gdybyś odpowiedziała na moje pytanie i mnie nie uderzyła to dałbym
ci spokój.
-To
tak jakbym cię zapytała o to czemu zmieniłeś szkołę, bo wiem,
że rok temu cię tu nie było. Powiedziałbyś mi?
-Nie.
-Więc
czemu wymagasz ode mnie odpowiedzi?
-To
co innego.
-Nieprawda.
Nie wiesz o co chodzi, więc nie masz prawa mówić, że twoja sprawa
jest większej wagi niż moja! - Burzę się.
________________________
Szczerze mówiąc nie myślałam, że uda wam się uzbierać te 7 komentarzy a tymczasem było ich 15, naprawdę to było miłe zaskoczenie :)
Dlatego tak jak obiecałam dodaję kolejny rozdział...
Póki co jest jeszcze nudno, ale to początek i jeśli piszecie to samo wiecie, że początki są najnudniejsze, bo trzeba wprowadzić w całą akcję i w ogóle...
Parę spraw:
- Dodałam zakładkę Informowani
-Dziękuję wam za 2.000 wyświetleń bloga
-Dziękuję za 50 komentarzy (w sumie)
Kolejny rozdział powinien pojawić się jutro/we wtorek ale niczego nie obiecuję...
zależy to też od tego czy zmotywujecie mnie do dalszej pracy ( mam na myśli komentarze)
Rozdział 3
Wychodzę ze szkoły i idę
przed siebie. Postanawiam trochę się przejść. Po prostu muszę
ochłonąć a spacer to chyba najlepsze rozwiązanie. Przez chwilę
zupełnie zapominam o mojej mamie i o tym, że nie wychodziłam przez
tak długi czas z domu. Myślę tylko o tym, jak zachowali się moi
"przyjaciele". Słyszę jak ktoś za mną biegnie, modlę
się w duchu by to nie był Liam. Kiedy lekko się obracam widzę
tego samego chłopaka, który stał przy mojej szafce. Czego on znowu
ode mnie chce? Przyspieszam kroku. Wiem, że on i tak idzie tuż za
mną. Nagle się zatrzymuję. Najwyraźniej on się tego nie
spodziewał, bo wpada prosto na mnie. Zaczynam niebezpiecznie chwiać
się do przodu. Gdy już myślę, że upadnę, ręce bruneta owijają
się wokół mojej talii chroniąc mnie przed upadkiem. Kiedy już
odzyskuję równowagę gwałtownie obracam się do chłopaka. On
nadal mnie nie puszcza, dlatego stoimy bardzo blisko siebie,
zdecydowanie za blisko.
-Puść mnie. - Warczę.
-Powinnaś być mi wdzięczna,
że złapałem cię zanim upadłaś.
-Gdyby nie ty to w ogóle nic by
się nie stało, to ty na mnie wpadłeś!
-Bo się zatrzymałaś.
-Mogłeś za mną nie iść.
-Kto powiedział, że szedłem
akurat za tobą?
-Ugh, mam cię dość! Jesteś
strasznie irytujący. - Z każdą chwilą mam coraz większą ochotę
przywalić mu w tą piękną buźkę.
-A ty nie miła
-Może mam do tego powód, hm?
-Ale ty mnie nawet nie znasz!
-I nie chcę poznać -
Odwracam się i chcę odejść od niego jak najdalej. Jednak on
skutecznie mi to uniemożliwia ponownie mnie przytulając, o ile można
to tak nazwać. Próbuję się mu wyrwać, niestety on jest zbyt
silny. Moja szarpanina nic nie daje a tylko powoduje ból, bo jego
ręce coraz mocniej się zaciskają na moim ciele. Nie mogę nawet
ruszyć rękami.
-To boli. - Staram się by mój
głos był stanowczy.
-Przestań się wyrywać, a nie
będzie bolało. - Słyszę jego pomruk tuż przy moim uchu, który
powoduje, że przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze. Chłopak chyba
to czuje, bo słyszę jego cichy chichot, jednak mi wcale nie jest do
śmiechu.
-Kurwa puść mnie!
-Jeśli powiesz o co chodziło z
tym chłopakiem w szatni.
-Nic ci nie powiem.
-W takim razie nadal będę cię
trzymał.
-Trudno
-Na pewno? Myślałem, że Ci
się śpieszy.
-Możesz zrobić co tylko chcesz
ale i tak mnie nie złamiesz.
______________________________________
Przepraszam, że taki krótki rozdział ale zamierzam dodać wam dzisiaj jeszcze jeden (o ile będzie przynajmniej 7 komentarzy) .... Więc myślę, że mi to wybaczycie...
Piszcie co sądzicie, wasza opinia wiele dla mnie znaczy i motywuje mnie do dalszej twórczości
Subskrybuj:
Posty (Atom)